Bielizna w latach 20-tych była najczęściej jedwabna, miała kolor dość jaskrawy. Szczególnie modny był kolor liliowy. Ozdabiano ją koronkami w szarym, ciemno kremowym, kakaowym kolorach oraz aplikacjami z tiulu lub jedwabiu. Od 1926 r. wprowadzano też trykoty ze sztucznego jedwabiu. Często np. na różowym "crepe de shine" aplikacje były w kolorze szafirowym. Często pojawiały się też mereżki tworzące wzory geometryczne oraz drobne hafty w kolorze tkaniny.
Koszula nocna w latach dwudziestych nazywana była "chemisier", sięgała do kostek, posiadała długie rękawy z mankietem spiętym na guzik z perłowej masy, wykładany kołnierzyk, przód zapinany na guziczki. Niektóre modele zamiast naszywanego gorsu miały przód dyskretnie mereżkowany, rozcięty i wykończony kontrafałdą, ale rękawy i kołnierzyk pozostawały niezmienione. Oczywiście były też bardziej fantazyjne i ozdobne koszule, o kwadratowym wycięciu przy szyi. Do nocnych koszul zakładano batystowe lub jedwabne czapeczki.
Piżama - wówczas pojawiły się różne jej typy, a mianowicie: piżama o formach kubistycznych, mająca prosty kształt podobny do rury, piżama z tkanin w paski, prototyp dzisiejszej piżamy i piżama sceniczna o fantazyjnych formach.
W 1926 r. L. Lelong wprowadziła nowy typ piżamy, a mianowicie długie spodenki z czarnego jedwabiu, ciasno opięte przy kostkach i aksamitną kurteczkę zapinaną na dwa rzędy guzików i zawiązaną pod szyją na czarną jedwabną koronkę.
Szlafroki - były prostej formy lub kimonowe, kołnierz przedłużony aż do boku, gdzie zwykle bywało zapięcie.
Koszule dzienne - miały bardzo prostą geometryczną linię maskującą piersi. Najczęściej "chłopczycy" nosili "combinaison" posiadające rozcięcia po bokach i często lekko ujęte w gumkę na biodrach. U dołu mała klapka zapinana na guziczki zastępowała majteczki Ramiączka były wąskie, podwójne, tzw. ruloniki.
Czasami noszono również krótki koszulki zwane "chemises-cullotes" z oddzielnymi figami, lub dłuzsze koszulki z dłuższymi majteczkami, zwanymi "motylkami".
A na koniec bardzo pikantny, jak na lata 20-te, artykuł z "Nowości Ilustrowanych" Nr 34/1924"
"O modach i miłości, czyli flirt z panną Nellą"
Pisownia oryginalna
- O! przepraszam bardzo! To jest nocna koszulka? Prawda?
- Tak.
- No, dobrze! zaczynam notować; więc z crepe de chine?
- Właśnie! jest to śliczne, leciuchne i bardzo praktyczne! Rękawków nie nosi się zupełnie, a koszulki trzymają się na dwóch kolorowych crepe de chinowych wstążeczkach, zakończonych dwiema dziureczkami. Do prania odejmuje się te wstążeczki, co jest ogromnie wygodne. Koszulki aranżowane są, jak powiedziałam walensynkami, koronkami, wstawkami, a szczególnie modną "je t fileuse" - szeroką wstawką, zakończoną wąziutką wenecką koronką.
Nocne koszulki są bardzo długie aż do kostek. Nosi się do nich crepe de chine’owe czepeczki, ozdobione kolorowemi wstążeczkami. Monogramy na koszulkach muszą być w kolorze garnituru, zaś kształt mają zupełnie modern, ozdobione skromną winietą, lub ujęte w owal.
- No, już dobrze! panno Nelli - a.. dół... no... rozumie mnie pani?
- W tej chwili, panie! To okropnie przecież niestosowne...
- Tak ? Straszna z pani purytanka! A gdybym tak...
Tu zdecydowałem się na szaleństwo i wsunąłem głowę za parawan. Na stołeczku leżał stos różnych rupieci, a więc: parasolka, kapelusik, coś jedwabnego, jakieś wstydliwie skryte koroneczki, a na tle barwnej wschodniej materji stała zawstydzona Nelli, zakrywając twarz łapkami. Ciało jej, barwy różanej konchy perłowej kusiło tysiącem powabów, jednak tu kropka. Absolutnie nie mogłem nadużyć jej zaufania, więc, choć ciężko na sercu, lecz kropka, a nie kropki, jak to zwykle się zdarza.
Zresztą panienka stanęła energicznie w swej obronie.
- Jak pan śmie?
- Ocho, malutka! Przecież niema w tern nic zdrożnego.. to tylko takie reporterskie przyzwyczajenie...
Uspokoiła się. Autorytet mego zawodu rafował mię już od różnych przykrych kolizji.
-Panno Nelli, - powiedziałem - gdyby nie była pani modelką, stałabyś się współczesną Wenus. Tylko obłoki o zachodzie słońca mają taką barwę i niech mi pani wierzy - prawdziwe piękno nie potrzebuje parawanu.
- Ma pan tak przekonywujące argumenty...
Z za parawanu rozległo się przytłumione westchnienie i ukazało się biedne maleństwo, otulone w epongs’owy płaszczyk.
- To dopiero bukiet w bibułce - zauważyłem - chciałbym ujrzeć kwiaty!
Urocze zjawisko skryło się znów za parawanikiem, a potem zjawiła się moja informatorka, trzymając w rączkach „coś“ o kształcie nieokreślonym.
- To są najmodniejsze reformy - objaśniła - powinny one być dostosowane tak w barwie, jak i rodzaju materji do koszulki. Pozatem nic szczególnego. A główny nacisk kładzie się na dobór materji!
- Co? Nic szczególnego? Ale to istne cudo! - krzyknąłem. - Przecież to wygląda jak najeteryczniejsza pianka... Ach! kobietki! jakżeż gnębicie moją wrażliwą duszę! Przecież to powinno się nosić na wierzchu! Któż to widzi? To straszny egoizm ukrywać takie cuda!
- Te cuda, panie, widzą tylko wybrani..."
Słowniczek:
crepe de chine - krepdeszyn, krepa chińska, miękka, lekka tkanina z jedwabiu naturalnego a. sztucznego, o splocie płóciennym, używana, zwłaszcza dawniej na bieliznę damską i suknie.
epongs’owy płaszczyk - szlafrok frotte.
Na podstawie: Alina Dziekońska-Kozłowska "Moda kobieca XX wieku"
W przeszłości podobało mi się to, że często bielizna była wykonana z bardzo naturalnych materiałów a teraz niestety się od tego odchodzi, co odbija się negatywnie na wygodzie i zdrowiu. Dlatego ja staram się wybierać lepiej i zawsze kupuję majtki bambusowe :)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis. Będę zaglądać częściej.
OdpowiedzUsuńCiekawe nie powiem. Teraz stawia się raczej na bardziej eleganckie propozycje. Tu na stronie https://fashion4.pl takie znajdziecie.
OdpowiedzUsuń