Retro psychologia - Jak zaradzić nudzie w 1937 r.

By | 22:43:00 Leave a Comment
Nudzicie się czasami? Według "Mojej przyjaciółki" z 1937 r. aby się nie nudzić trzeba poświęcić czas na myślenie w samotności, czytanie z planem a także rozmowę ;). Zapraszam do przeczytania całego artykułu.



Jak zaradzić nudzie? Czyli - więcej myśli!
"Moja przyjaciołka" 1937 r.
Pisownia oryginalna

"Kobiety, które uskarżają się na nudę, bez względu na to, czy są paniami domu, czy pracują zawodowo, nie umieją inaczej jej zaradzić, jak rzucając się w wir rozrywek, zabaw, lub stwarzając sobie całą masę obowiązków towarzyskich, na które z kolei znowu się narzeka.
Dlaczego narzeka?

Oto towarzyskie obcowanie daje tylko pewną sumę wyobrażeń i wrażeń, które, o ile są wartościowe mogą służyć za pożywkę myśli, ale najczęściej i w przeważającej masie są jak obrazy w kalejdoskopie przemijające, nieuchwytne, o ile nie wręcz bezwartościowe.
Nie ma w tym myśli. A zatem przekonywujemy się, że nuda, ten najgorszy wróg naszej radości pochodzi nie skądinąd, jak tylko z braku myśli.

Znane nam dobrze uczucie pustki myślowej. Cóż powiedzą na to ludzie, tzw. zapracowani? Jakże często słyszy się z ust Pani domu: nie mam czasu nawet pomyśleć, a jednak się nudzę a więc znowu nuda z braku myśli.
Czy można pracować, nie myśląc? — zapyta ktoś. Można i jak niestety często się tak robi! Życie nasze zewnętrznie rzadko idzie w parze z wewnętrznym i gdy pierwsze nie zaspakaja drugiego, tworzy się pustka, powstaje nuda.



I gdyby rzeczywiście mogło zabraknąć nam czasu dla życia wewnętrznego, a więc dla myśli, byłoby źle. Miejmy jednak nadzieję, że nie czasu lecz umiejętności myślenia nam brakuje. Człowiek przychodzi na świat bez urojeń, bez kompleksów, zdolny do czynienia spostrzeżeń, wyciągania wniosków czyli myślenia samodzielnego.
Niestety, naprawdę myślimy jako dzieci do kilkunastu lat. Potem (nie licząc wyjątków) jeżeli wyższe studia nie przedłużają tego okresu — zaczyna się korzystania z myśli cudzej, dajemy się wieść biernie, a z umysłu korzystamy tylko w celach praktycznych. Robimy pieniądze, zdobywamy stanowiska, lub bawimy się, a wtedy już nie myślimy. Czyli, że życie niosąc nas na swej, fali przeszkadza nam myśleć.

Czy możemy temu zaradzić? Jesteśmy przecież obdarzeni wolą, a z nią łączy się ściśle myślenie. Jeżeli zechcemy, zorganizujemy sobie życie tak, by dostarczało nam materiału i żeby w dniu pozostało nam przynajmniej 30 minut na „myślenie".
Trzy czynniki mogą nam przyjść z pomocą bardzo wydatnie: Samotność, czytanie, rozmowa.
Nie będę się zatrzymywała na przykładach wielkich twórców, filozofów czy apostołów, którzy odsuwali się w zacisze samotności, aby myśleć.

Rzecz od najdawniejszych czasów poprzez legendy i fakty historyczne doskonale znana.
Zwróćmy się od razu do częstych pragnień przeciętnego śmiertelnika w dniu poprzednim. Nie zawsze uświadamiamy sobie, dlaczego z taką przyjemnością odbyliśmy jakąś samotną przechadzkę, dlaczego doznaliśmy miłego zadowolenia, gdy pozostaliśmy sami w domu, albo gdy możemy odosobnić się chwilowo w własnym pokoju. Otóż było to i jest niczym innym jak pragnieniem samotności, która separując nas od wielu wrażeń zewnętrznych, sprzyja myśleniu.

Pragniemy myśleć.
Czyniąc zadość temu pragnieniu, trzeba tak zorganizować sobie życie, żeby mieć dla siebie godzinę samotności, a wreszcie, żeby ją odpowiednio dla swego życia duchowego, dla naszej, kultury umysłowej wykorzystać.
Zwykle nasze zawodowe zainteresowania, jeżeli nie są bardzo wybitne, stają się obowiązkiem, od którego chętnie uciekamy w chwilach wytchnienia, pragnąc dla myśli innej pożywki. Wtedy mogą wystąpić rozmaitego rodzaju amatorstwa, najczęściej uwidocznione przy wyborze książek.
Tu spotkamy się z drugim czynnikiem, który ma wspomóc naszą myśl: z czytaniem.
Żyjemy w czasach, kiedy zdaje się, że każda myśl, każde słowo mniej, lub więcej mądre krzepnie natychmiast w dziele. Istna powódź książek, przeróżnych i najrozmaitszych pism. Jesteśmy oślepieni i przerażeni ich mnogością.



Co czytać? co wybrać? Wszystko? — najczęściej tak się robi. Czytamy nie tylko wszystko, bez wyboru, ale i jak? Pochłania się treść, akcję najczęściej powieści, których tytuły i autorów zapomina się już następnego dnia.
Czytamy z nudów, żeby „zabić czas", żeby „oderwać się", czytamy żeby... nie
myśleć.
Bronimy się przed tą naturalną potrzebą, bo już myśleć nie umiemy. — rezultat taki, że z gorzkim zniechęceniem odwracamy się od wszelkich, wysiłków umysłowych, idąc znowu na lep powierzchownych, łatwych emocyj, lektur mało wartościowych.

Otóż przede wszystkim należałoby zakreślić sobie jakiś plan, a jeżeli tego uczynić nie można, starajmy się uświadomić sobie podczas czytania swój własny stosunek do przedmiotu. Wtedy na pewno pobudzimy swoją własną myśl, usuwając czcze uczucie pustki mózgowej.
Myśleniu w sukurs przyjść może i powinna rozmowa, ale tylko wtedy, gdy partnerzy są zgodni w intencji myślenia.
Niestety, rozmowa stała się bardziej niesprzyjająca myśli, niż bezładne czytanie. Przypomnijmy sobie czcze gadaniny w klubach, „ryzykowne" rozmowy okraszone dowcipem podczas zabaw, a już wręcz nudne rozmowy na zebraniach towarzyskich, przy stołach, gdzie utrzymuje się wciąż zwyczaj prowadzenia sześciu rozmów, gdy jest 10 osób.

Więcej więc myśli, a będzie mniej nudy!"
Nowszy post Starszy post Strona główna

0 komentarze: