Nie wiem gdzie zniknęły wakacje... Rzecz o opalaniu się

By | 18:56:00 Leave a Comment
Naprawdę nie wiem, jak to się stało, że już połowa sierpnia... Wakacji tak jakby i nie było. Opaleniznę w tym roku mam stricte przewodnicką - opalone ręce, dekolt i stópki, czyli widać jakie buty najczęściej nosiłam podczas pracy. Poza tym nic. Twarz lekko piegowata, wszystko inne blade jak śmierć.
Można by powiedzieć, że tak zdrowiej i bardziej vintage :) ... Często słyszymy, że moda na opalanie pojawiła się po wojnie lub w latach 50-tych, wraz z nadejściem mody na bikini. Jak się okazuje, to jest powszechnie powielany mit. Opalanie było bardzo modne w międzywojniu i wtedy też przesadzano z częstotliwością wystawiania się na słońce.
Zapraszam do przeczytania felietonu z 1938 r. pod tytułem:

"UŚMIECHY PLAŻY"
pisownia oryginalna



 "Życie na plaży opromienia uśmiech słońca, w którego gorącem złocie pulsuje ono w rytm odwiecznej pieśni morza — tak, jak w takt jazzbandu  kół pociągu, biegnącego po szynach, płynie życie jego co dnia zmieniających się miesz­kańców.
Plaża jest królestwem ludzi wesołych, któ­rzy na złocistym dywanie jej piasków starają upodobnić się do bogów starożytnej Hellady.
Dyktatorem plaży jest słońce. Złote pro­mienie słoneczne nadają życiu na plaży jedyny sens — obronzowienie skóry. Człowiek na plaży, zwany w języku po­tocznym Indjan „bladą twarzą", jest czemś niesłychanie nieprzyzwoitem . Białość skóry wśród bronzu i czerni jest czemś wręcz prowokującem.


"Żółtodziób" lub raczej „białodziób", któ­ry przyjechał dopiero z miasta i pokazuje  na plaży swą bielutką skórę — jest po prostu „shocking". Człowiek taki czuje na sobie spojrzenia wszystkich ludzi dobrze obronzowanych i radby się pod piasek zapaść. Ma ochotę jak struś włożyć głowę do piasku, by nie widzieć ironicznych spojrzeń sąsiadów, któ­rzy wyciągają z dumą swe opalone od wielu pokoleń ciało. Jest to po prostu „nuworisz" plaży, intruz. Intruz taki czerwieni się ze wstydu, wybiera najbardziej osłonecznione miejsce i stara się opalić. A gdy po paru dniach schodzi zeń skóra — wydaje mu się, że jest najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.

Był kiedyś modny przebój, zaczynający się od słów: „Dla ciebie chcę być biała". Ten przebój na plaży jest stanowczo nieaktual­ny. Tu śpiewa się: „Dla ciebie chcę być czarna".

Poza opalaniem się na plaży flirtuje się i kąpie. Aby flirtować, należy znaleźć odpowiedni objekt. Aby się kąpać, trzeba znaleźć miejsce w morzu. Są miejscowości, w których łatwiej jest poflirtować, niż wy­kąpać się.
Flirt nad morzem do niczego nie zobowią­zuje. Ma to swoją bardzo dobrą stronę. Dzięki temu mogą flirtować wszyscy ze wszystkimi. Po przyjeździe do miasta nie poznajemy przeważnie naszych partnerów z nad morza, gdyż widywaliśmy ich wyłącznie w kostjumach kąpielowych. Przez dziesięć mie­sięcy spotykamy się z nimi na ulicy, mijamy ich obojętnie, a gdy potem znajdziemy się nad morzem, poznajemy ich po kolorze skó­ry, znakach szczególnych, znamionach na plecach.
Na plaży oceniamy ludzi według wyglądu ich ciała. Im piękniej jest obronzowione, tem wyżej cenimy jego właściciela.


 Potem przez jesień odbywa się odbronzowywanie bohaterów nadmorskich. Bogowie helleńscy siadają przy biurkach bledną, sta­ją się zwykłymi cherlakami, na których nikt nie zwraca uwagi. Lecz gdy nadejdą znowu ciepłe słoneczne dni, wtedy wracają do swe­go królestwa wody, piasku i słońca. Tam są prawdziwym i bogami."

I piosenka tygodnia  - Anna Chevalier "Reri" - Dla ciebie chcę być biała.
Nowszy post Starszy post Strona główna

0 komentarze: