Loda Halama - polska Józefina Baker?

By | 14:09:00 Leave a Comment

Zapraszam do zapoznania się z artykułem o  Lodzi Halamie i jej błyskotliwej karierze zrobionej dosłownie nogami!

PISOWNIA ORYGINALNA
"Samotną gwiazdą" nazwali Lodę Halamę w tym roku letnicy w Żegiestowie. Unikała towarzystwa, bo najlepiej wypoczywa po nerwowym życiu teatralnym zdała od ludzi. Pozatem, jako osoba dość sentymentalna (kto by o tem pomyślał?) lubi godzinami chodzić po ustroniach. Nie dba wtedy o strój, chodzi boso, nieumalowana, gładko uczesana, po prostu zapomina, że jest gwiazdą, która wśród ludzi musi dbać o siebie i na każdym kroku uważać na strój, sposób bycia itd. Cieszy się najbardziej, gdy na pewien czas może zrzucić z siebie jarzmo popularności, co zresztą nie zawsze się udaje.

W tym roku np. miała taką, dość zabawną przygodę. Jak zwykle wybrała się do lasu zupełnie sama. Po kilku godzinach spacerowania zauważyła, że jakiś student idzie za nią w pewnem oddaleniu i pilnie się jej przygląda. Początkowo nie zwracała na to uwagi, choć czuła, że młodzian ów ma wielką ochotę zaczepić samotną panienkę, może dla flirtu, może dla towarzyskiej wymiany zdań — kto wie! Ponieważ jednak trwało to dość długo i wkońcu zaczynało być denerwujące, „samotna gwiazda" skierowała swe kroki ku domowi. 

Młodzieniec szedł za nią, wciąż bacznie się jej przyglądając. Gdy wreszcie Loda doszła do swego pensjonatu, stanęła przy progu i odwróciła się. Widząc zakłopotanie swego „prześladowcy", uśmiechnęła się. Widocznie to dodało mu otuchy, dość, że podszedł, skłonił się elegancko i powiedział: — „Bardzo Panią przepraszam, że ośmielam się ją zaczepić, ale ja Panią gdzieś widziałem, znam Panią ale nie mogę sobie w żaden sposób  przypomnieć, kim Pani jest? Czy Pani nie była czasem w Warszawie? Halama roześmiała się. Nie chciała się zdradzić. Nie chciała je swego nazwiska, więc rzekła krótko: Owszem, byłam tam z koncertem. To wystarczyło. Student jednak zareagował w zupełne nim sposób. Zamiast, normalnie, po ludzku przedstawić się i przywitać zaczerwienił się, potem zbladł i wykrztusił: ...Paani Loda?!... Haalaama? Poczem błyskawicznie odwrócił się i kłusem zaczął uciekać. I tyle go  Loda widziała. Popularność wlecze się, jak cień za człowiekiem i skoro się ją zdobyło, trudno jej się pozbyć.




 A że Loda jest i w kraju i zagranicą popularna, świadczą jej sukcesy, choćby z ostatnich trzech lat. 1934 rok: Japonja, Paryż, Niemcy, sukcesy w kraju, engagement na ballerinę do Opery stołecznej, tournee po krajach bałtyckich, znów Francja — oto pobieżny skrót szlaku, którym szalała jej sława w tym czasie. Z baletem p. Bodenwieser objechała w 1934 roku Loda Halama Kobe, Nagasaki. Osaka i Kioto.
 
Czteromiesięczny pobyt w kraju kwitnącej wiśni zalicza dziś Halama do najciekawszych wspomnień. O sukcesach jej świadczyły nabite sale. Bo Japończycy zupełnie inaczej patrzą na piękno sztuki. Gdy my porwani entuzjazmem dajemy wyraz zachwytu huraganami braw, publiczność japońska w milczeniu i skupieniu przygląda się występom. Od czasu do czasu tylko, gdy coś w szczególniejszy sposób oddziaływa na ich zmysł piękna, odzywają się krótkie, głośne okrzyki. No, a po przedstawieniu przychodzi się za kulisy i znów bez słów patrzy się na artystkę, ogląda się jej strój i po zamienieniu ukłonu, odchodzi. Robią to szczególnie kobiety, które nie bez celu przychodzą za kulisy; panuje tam bowiem zwyczaj, że jeśli artystka, swoja, czy obca, podoba się publiczności w szczególniejszy sposób. Japonki naśladują potem jej strój, jej ruchy, sposób bycia itd, Strasznie śmiesznie wygląda potem, jeżeli taką artystkę - gościa z zagranicy zapraszają na przyjęcie; przybywszy tam bowiem, znajduje się ona w towarzystwie Japonek, ubranych jak ona i naśladujących jej ruchy, gesty itd.



 Gdy Halama wróciła z Niemiec i urządziła w Warszawie pierwszy koncert t. zw. „tańca wyzwolonego", zrobiła nadzwyczajną furorę. Było to jeszcze przed Japonją. Wtedy to powstały jej najwspanialsze „numery", jak „Symfonia Rosji", „Lunatyczka", Taniec Tamary", „Mazurek chopinowski", „Zaloty chłopskie", „Wyzwolenie", „Morphium". Później doszły do tego „Carmen" w okresie pracy w Operze, „Rapsodia Liszta", „Dziewczyna cygańska". Dużym sukcesem aktorsko-tanecznyni była opera „Niema z Portici', którą to rolę Halama zagrała nadzwyczajnie.

 Najnowszym zaś sukcesem, za który pochwaliła Lodę cała prasa i cała publiczność, był taniec jej w „Gejszy". Zagranicą zaś Loda odniosła znów triumfy w Berlinie, gdzie urządziła koncert podczas Olimpiady. Obecnie bawi artystka w Warszawie. Niedawno zaproponowano jej wyjazd do Południowej Afryki. Propozycja bardzo nęcąca, choćby ze względu na nadzwyczaj wysoki poziom kultury tanecznej w tym kraju.

 Konsul Majewski z Capetown, który rozmawiał na ten temat z Lodą, zapewniał, że czeka ją tam sukces jak rzadko gdzie. Cała trudność w tem, że Loda ma trochę słabe serce i nie wiadomo, czy lekarz pozwoli jej pracować w kraju tak wysoko położonym. Niezależnie od sukcesów tanecznych na scenie Loda Halama odniosła w ciągu tego trzechlecia kilka sukcesów filmowych, ze wspomnimy tylko „Manewry miłosne" i niemiecki film „August Mocny". Obecnie znów zwrócili się do niej Niemcy z propozycją zagrania filmu w dwóch wersjach, niemieckiej i polskiej. W najbliższym więc czasie Loda ruszy znów w dłuższą podróż, która do i tak już bogatego wieńca sławy wplecie dalsze laury... "
 "AS" 1936

 Spokojne czasy międzywojnia....
Tuż przed wybuchem II wojny światowej Lodzia spotkała największą miłość swojego życia - Georga Golembowskiego. Pobrali się w Warszawie, gdy wojska niemieckie wkraczały już do stolicy. Zdecydowali się wyjechać z Polski. Po wielkich perypetiach, przez Szwajcarię dotarli do Włoch, ale w 1940 roku wrócili z powrotem, gdyż Loda była w ciąży.
Mąż prowadził hurtownię chemikaliów, a tak naprawdę  przez to, że miał paszport szwajcarski, kontakty handlowe i możliwość względnie swobodnego przemieszczania się, zajmował się działalnością  konspiracyjną.
Loda też została wciągnięta do takiej pracy, przede wszystkim w RGO (Rada Główna Obywatelska) przy PCK. Zdobywała fundusze i udzielała pomocy, w czym wykorzystywała swe sławne nazwisko i uzyskane po ślubie obywatelstwo szwajcarskie. Między innymi zdobywała sponsorów i zaopatrzenia dla głodnych dzieci z Czerniakowa oraz chorych w szpitalu ujazdowskim.
W czasie wojny urodziła syna lecz niestety mąż zginął w niewyjaśnionych okolicznościach . 13 lipca 1943 roku został śmiertelnie postrzelony.
W 1945 roku wyjechała do Szwajcarii do teściowej, ale relacje z matką obwiniającą ją o śmierć syna nie układały się dobrze. Wkrótce emigruje przez Paryż do Londynu.
Prawie już nie tańczyła. Zajęła się biznesem. W Londynie prowadziła restauracje: „Capriccio”, „La Vodka” i „Falstaff”.
Kolejne dwa małżeństwa w Anglii i Stanach Zjednoczonych były fikcyjne. W latach 80-tych wróciła do Polski. Zmarła 13 lipca 1996 roku w Warszawie.
Polecam przezabawną autobiografię Lody Halamy " Moje nogi i ja".

A o Józefinie Baker, jej pobycie w Krakowie, zamiłowaniu do robótek na drutach itd. możecie przeczytać na innym moim blogu DAWNY KRAKÓW.
Nowszy post Starszy post Strona główna

0 komentarze: