Moda w domu i poza domem - 1938 r.

By | 19:48:00 1 comment
 Początek wiosny 1938 r. Moda w domu i poza domem w wydaniu "Światowida".

PISOWNIA ORYGINALNA

(Na obrazku: 1. Strojny szlafrok z żółtej crepe-satin w czarne kwiaty, przewiązany czarną szarfą. Na uwagę zasługują sute ragłanowe rękawy. 2. Bardzo szykowna i twarzowa czapka z pilśniowego filcu, ozdobiona  szeroką  wstążką  i  kokardowern upięciem z mory.)


"Prześliczny kapelusz! Zaraz znać, że przemycony z zagranicy!
— Złudzenie. Owszem, jest ładny, ale nie zagraniczny- U nas panuje naogól coraz bardziej  fałszywe (przekonanie, że tylko konfekcja importowana. może 'być naprawdę szykowna, ładna i wyrażająca najostatniejszy krzyk mody. Zresztą przysięgłam sobie, że noga moja nie przestąpi zagranicą żadnego magazynu
— A to dlaczego?
— Bo doświadczyłam przygody, która oduczyła mnie tego rodzaju snobizmu na całe życie. Weszłam do magazynu paryskiego z kapeluszami. Atmosfera istnej zakonspirowanej kuźni nowości, no i odpowiednio słone ceny. Upatrzyłam sobie kapelusz cacko! Materjał  roshar, wykonany w prześlicznym ażurze, choć śnieg dowodził, że zima w pełni. Ale my kobiety lubimy uprzedzać w fantastyczny sposób pory roku. Przyjaciółka, która towarzyszyła mi w tej wyprawie po kapeluszowy przebój sezonu, była zachwycona. Wyjęła z futerału aparat fotograficzny i postanowiła przyłapać mnie zdjęciem na „gorącym uczynku". No i miałyśmy awanturę! Ni mniej, ni więcej, tylko wzięto nas za osoby, należące do branży przemytniczek modeli za pośrednictwem rysunków i fotografii! Oprawa wyjaśniła się, ale trwało to dosyć długo i było nieco kłopotliwe. W rezultacie wróciłam bez paryskiego modelu. Ten kapelusz jest "made in Poland".
— A co pani widziała w Paryżu?



— Mnie interesowały szlafroczki i suknie na ulicę. Lecz po powrocie do kraju przekonałam się. że i ten dział wytwórczości mody jest w kraju  reprezentowany wcale imponująco. Tak w Paryżu, jak i w Warszawie i w innych miastach polskich, uchodzących za lokalne centrale mody, nosi się obecnie szlafroczki albo tzw. kołderkowe, ciepłe i przytulne, całe stębnowane, albo tak strojne, że niepodobna na pierwszy rzut oka odróżnić ich od sukien wieczorowych.
Natomiast przyznać  przyznać muszę, że suknie wełniane odznaczają się w Paryżu większą oryginalnością i subtelnością smaku. Są bardzo opięte, dyskretnie kombinowane z drugim materjałem, a ozdobę stanowią poza guzikami, żabotami, klamrami i t. p. głównie wypustkowe zakładki, często w innym kolorze. Zniknęły już niemal zupełnie sztucznie podnoszone nasady rękawów, a, tylko lekko  a, tylko lekko watowane ramiona stanowią jedyny środek do celu, t, j. do poszerzenia pleców dla wydobycia nowoczesnej linii sylwety.

 

 (Na obrazku: 1. Szlafroczek kołderkowy z czerwonej crepe-satin, wystebnowany w skośne kwadraty.
2. Wytworna suknia z lekkiej wełny w kolorze zielonym, przybrana inkrustacjami w jaśniejszym odcieniu. Guziki zestawione z obydwu materjałów. 3. Suknia z wełny jasno granatowej, przybrana nawpół stojącym kołnierzykiem z białej piki jedwabnej. Klamra u paska ze złoconego metalu.)

A więc dla uspokojenia, tych pań, które nic miały sposobności wyjazdu ostatnio zagranicę, mogę śmiało powiedzieć, że w kraju otrzymujemy w dziedzinie wytwórczości mody niemal to samo, ale po znacznie niższych cenach, co w Paryżu, lub w Wiedniu!
Mab."
Nowszy post Starszy post Strona główna

1 komentarz: